1. Wierzyłam we wszystko, co przeczytałam albo usłyszałam o dzieciach
Jeszcze w ciąży myślałam, że im więcej przeczytam albo usłyszę o zajmowaniu się dzieckiem, tym łatwiej będzie w pierwszych miesiącach. Życie szybko zweryfikowało to przekonanie. Każdy opowiadał co innego, rozwiązania problemów były ze sobą sprzeczne. "Nie dawaj smoczka" - mówiły koleżanki, bo dziecko będzie potem miało krzywy zgryz. "Można dać smoczek, każdy z nas go dostawał" słyszałam od pediatry. Podobnie było prawie ze wszystkim - z wyborem pieluch, z butelkami, rozszerzaniem diety, spaniem - z dzieckiem nie, bo się przyzwyczai i do wieku nastoletniego nie będzie chciało samo spać, bez dziecka też nie, bo przecież stosujemy zasady rodzicielstwa bliskości. Kiedy przyszedł pierwszy ząbek wątpliwości było mnóstwo. Co podawać na złagodzenie bólu? Jak często wyparzać gryzaki? Co jak dziecko podniesie coś z podłogi i włoży to do buzi? Czy używać żelu z apteki? Szybko zrozumiałam, że muszę ufać swojej intuicji. Każdy wie, co dla jego dziecka jest najlepsze.
2. Myślałam, że będę mieć czas na wszystko
Nie przypuszczałam, że życie po ciąży to wcale nie będzie to samo życie, co przed ciążą plus dziecko. Wyobrażałam sobie, jak w końcu będę mogła posprzątać szafę, a dziecko będzie sobie leżało w bujaczku obok. Jak nadrobię zaległości książkowe, bo przecież dzieci i tak śpią prawie cały dzień. Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że wzięcie prysznica i pościelenie łóżka to jedyne czynności, które mogę zrobić przez cały dzień. I to kiedy moje dziecko ma dobry humor. Kiedy zaczynało się ząbkowanie albo infekcja sezonowa o wszystkich planach można było zapomnieć. To nauczyło mnie, żeby nie być zbyt surowa dla siebie i cieszyć się tym, co uda się zrobić, zamiast frustrować się tym, czego się nie udało.
3. Zapominałam o swoich potrzebach
Łatwo odłożyć nasze potrzeby na drugi, a nawet trzeci plan. Dziecko jest najważniejsze, potem dom, czas z partnerem, a kiedy o siebie zadba mama? Na spacerach z wózkiem koleżanki prześcigały się w deklaracjach, która dłużej nigdzie nie była sama. Ja dość szybko zaczęłam wychodzić na pół godziny na spacer. Na dłuższe zakupy. Potem nawet treningi udało się wpleść w ciągu tygodnia. Bardzo doceniam ten czas, bo pozwolił mi poczuć się "normalnie" i złapać balans.
4. Zakładałam najgorsze
Pierwsze miesiące z dzieckiem w domu wspominam jako nieustający stres. Martwiłam się wszystkim, dopatrywałam się niepokojących sygnałów. Analizowałam szczegółowo to, czy moje dziecko prawidłowo jest ułożone do snu albo czy nie dostanie alergii po każdym nowym produkcie w diecie. Uświadomiłam sobie, że macierzyństwo przecież nie może polegać na ciągłym zamartwianiu się. I nawet matka ma prawo czasem odpuścić tę swoją kontrolę.
5. Wydawałam za dużo na niepotrzebne rzeczy
Jak tylko dowiedziałam się, że jestem w ciąży rozpoczęłam kompletowanie ubranek, zabawek, gadżetów, akcesoriów z apteki, leków. Mieszkanie było zastawione dziecęcymi rzeczami, według mnie pierwszej potrzeby, a ja byłam przygotowana na każdą ewentualność. Codziennie przychodził kurier, a ja ciągle myślałam, co jeszcze kupić. Teraz widzę, że jak wiele z tych rzeczy mi się nie przydało. Zamiast kupować na zapas mogłam poczekać i zobaczyć, czy moje dziecko na pewno będzie potrzebowało tyle pieluch tetrowych, kocyków, gryzaków, sprzętów do czyszczenia noska. Teraz wolę minimalizm, uważnie obserwuję dziecko i nie zarzucam go zabawkami, którymi się jeszcze nie interesuje. Wymieniam się z koleżankami rzeczami, kupuję używane. To lepsze dla głowy i dla portfela.
6. Nie dawałam sobie pomóc
Jak wiele mam uważałam, że najlepiej będzie, jak wszystko zrobię sama. Sama wykąpię, sama nakarmię, sama poprowadzę wózek najlepszymi osiedlowymi dróżkami. Nawet jeśli pozwalałam na pomoc, to i tak musiałam mieć kontrolę nad sytuacją, więc wszystko musiało być zrobione "po mojemu". Szybko doprowadziło to do frustracji. I ogromnego zmęczenia. Zdecydowałam się na większą pomoc babci, a także niani. Zobaczyłam, że ich pomysły na zabawienie dziecka i sposoby na wprowadzanie na przykład nowych posiłków wcale nie są gorsze, a dziecko jest bardziej zadowolone z różnych nowości.
7. Porównywałam moje dziecko do innych
Miałam w swoim otoczeniu kilka koleżanek, które urodziły swoje dzieci w podobnym czasie, co ja. To właśnie jedna z nich powiedziała mi, że dziecko cały dzień śpi, więc jest czas na nadrobienie zaległości książkowych. Szybko przyszły myśli: "tamto dziecko już śpi przez całą noc" albo "tamto dziecko ma już pierwsze ząbki", albo ostatnio "tamto dziecko już opanowało jazdę na hulajnodze!" Porównywanie siebie i naszych dzieci do innych przychodzi nam z łatwością. Trudniej jest powstrzymać te myśli w głowie i powiedzieć sobie: "każde dziecko rozwija się we własnym tempie i nie ma co porównywać go do innych".
Przeczytaj także:
Konsekwencje za małej ilości snu. Dlaczego musimy dbać o to, żeby się wysypiać